- Taaa... a przyjemność z orgazmu potrafi
opisać słowami - mruknęła Avril. Georgia zakrztusiła się wódką.
Siedziały w starej gospodzie Smocza łuska, jedynym takim miejscu w niewielkim, (ale największym)
miasteczku Łowców smoków, tuż za wzgórzami Smoczej doliny. Stara gospoda
aczkolwiek z długa tradycją i przepiękną historią.
- Ha, ha, ha.. przepiękna historia, sami pijacy
krztuszący się wódką - jakiś młodzieniec zamówił dwa kufle piwa i puścił
Georgii oko.
- Dupek - westchnęła i dopijając ostatni
kieliszek mocnego trunku ruszyła w stronę stolika, z którego dwie dziewczyny
wygoniły przed chwilą kilku gości. – Jakieś wieści?
- Jeżeli wieść o nowym dowódcy 2 dywizji łowców
cię interesuje, to tak – odparła Amber.
Georgia klapnęła na krzesło, a Avril obok niej.
Dalia posłała dziwne spojrzenie w stronę hinduski.
- Tak, teraz Georgia zapyta, czy jest przystojny
– dodała Amber.
- Bez takich. Nie gustuje w łowcach. Wszyscy,
którzy do nich należą są ohydni – Georgia udała, że rzyga, nagle pstryknęła
palcami na gospodarza. – Wódkę i…
- 3 kieliszki – dokończyła Dalia.
- Od kiedy ty pijesz?!
- Od kiedy to jesteś taka przejęta moim losem?
- Dalia. Kiedy ty się wreszcie nauczysz, że
Georgia nie przejmuje się niczyim losem, oprócz swojego – wtrąciła się
hinduska.
- Przez przesady. Ciebie to bym uratowała – ruda
odsłoniła swoje zaostrzone zęby w wrednym uśmiechu.
- No w sumie, kiedyś może tak – hinduska zjadła
orzecha znalezionego po drodze do gospody. Po chwili dodała do Dali. – Ale
teraz Georgia jest wiele bardziej wredniejsza niż kiedyś. Avril też.
- Musiała to drugie zdanie oddać – mruknęła iribisica.
-No oczywiście, przecież to równie wredna Amber.
- Proszę, coś jeszcze podać?
- Macie może steki orzechowe? – Amber posłała
zniewalający uśmiech do kelnera.
- Niestety nie, panienko.
Amber zrobiła minę wściekłego byka
-Więc spadaj.
- Czy on do ciebie powiedział panienko? –Dalia rozstawiła kieliszki.
- Ych, czy to było, aż tak słychać?
-Ale teraz,
co? Twoje jęki, czy uprzejmość kelnera? – Georgia nalała wszystkim trunku.
- Ty zawsze musisz dodać cos ze swojego
wredniarstwa, prawda? Zawsze!
- My name is Georgia. Wredna Georgia.
Wszystkie wybuchły śmiechem.
-No to za Smo... Ekhem … za naszych przyjaciół -
poprawiła się hinduska wznosząc kieliszek.
-Za przyjaźń – dodała Dalia.
- Za naszych przyjaciół, przyjaźń i wszystkich,
którzy tak szczerze pragną mej śmierci.
Amber i Dalia zmarszczyły brwi.
- Aha, czyli m.in. za mnie. Niech ci będzie.
Rozległ się brzęk kieliszków i wszystkie trzy
jednym łykiem wypiły jego zawartość. Georgia nalała drugiego.
- Avril, otwórz swoją najeżoną paszczę.
- Słucham?!
- Otwieraj ta gębę – warknęła poirytowana Georgia.
Irbisica zmrużyła niebezpiecznie oczy i lekko rozchyliła szczeki. Dziewczyna
podniosła jej głowę i wlała zawartość kieliszka. Amber i Dalia patrzyła na tę
scenę z lekkim zdziwieniem, ale i tak miały ochotę wybuchnąć śmiechem.
- To jeszcze jeden toast? – zaproponowała Dalia.
- Nie, ty już nie pijesz, bo nas Tavi zamorduje,
jak przyjdziesz do… domu nawalona.
- Georgia, w twoim przypadku używałabym bardziej
realistycznych pojęć typu: do naszej cholernie rąbniętej grupy dziwnych
ludzików i nie tylko – podsunęła Amber.
- Za długie. Jakieś inne propozycje?
- Może do starych?
- Co? – Avril zrobiła dziwną minę.
- Lepiej, żeby Nivis tego nie usłyszała.
- Tak. Nivis, ty moja star… . Dobra, ja już nic
nie mówię – hinduska uśmiechnęła się słodko.
Znowu parsknęły śmiechem.
- Amber, ma rację. Co, jak, co, ale drugi raz jakoś
nie chce mi się narażać Tavi – Georgia nalała sobie wódki.
- Nie zdziwiłabym się, gdyby to Georgia przyszła
do d o m u nawalona – Dalia zachichotała i poprawiła swój płaszcz i kaptur, aby
lepiej zakryły jej tęczową tunikę i kolorowe włosy.
- Musiałaś
się tak ubrać?
- Kocham tęcze. Ona jest taka słodka – Dalia
zrobiła maślane oczy.
- Jak na jedenastolatkę jesteś całkiem dojrzała –
Georgia zaczęła juz pić z gwinta.
- Jestem zrodzona z tęczy, a my inaczej się
rozwijamy.
- No jasne, tęczowe ludki, tęczowe stworki –
Amber bawiła się orzechem.
- Hmmm, tęczowa papryka.
- Nie, tylko nie PAPRYKA! Nienawidzę papryki! –
Amber od razu odsunęła się krzesłem od Georgii.
- Ale ja tylko o niej mówię. Nie mam zamiaru nią
w ciebie rzucać. Zresztą, nawet przy sobie jej nie mam.
- Ja tam wole być ostrożna. Nigdy nie wiadomo, co
ci odbije.
- Zapewne wódka – Dalia nagle dostała napadu śmiechu.
- Georgia, lepiej stąd idźmy, bo naszemu
Tęczowemu Serkowi wódka uderzyła do głowy – Amber zaczęła kołysać się na
krześle.
- Czy, aby na pewno Dalii? – Avril posłała dziwne
spojrzenie w stronę hinduski. Georgia machnęła tylko ręką i nalała następną
kolejkę.
W tej samej chwili w knajpie zrobiło się małe
zamieszanie. Dziewczyny nie zwróciłyby na nie większej uwagi no, bo przecież były
w karczmie i to wieczorem – bijatyk wtedy było mnóstwo (tak samo jak
testosteronu i wódki) jednak do uszu Amber doszedł głos nowo upieczonego dowódcy.
Dziewczyna wielkim zainteresowaniem zaczęła mu się przyglądać i opowiadać swoim
towarzyszkom, jaki to on jest… dziwny.
-Co masz zna myśli mówiąc dziwny? – zapytała Avril.
-No wam się powinien podobać. Jest tak samo
zboczony jak wy! – uradowała się Hinduska patrząc jak mężczyzna bawi się
piersiami kelnerki, która sprzątała przy kontuarze. Dalia widząc dziwną minę
Georgii szepnęła do Amber:
- Georgii chyba się nie podoba.
- Oczywiście, ze mi się nie podoba. Nie lubię
facetów od tak obmacujących dziewczyny. Facet musi być wychowany. Ja rozumiem,
że mi czasem odwala, ale… hyyyyyyy – czerwono włosa nagle wciągnęła powietrze i
szybko odwróciła głowę w druga stronę.
- Ej, a co z tob… - Amber widząc wyłaniającego
się wśród tłumu byczego mężczyznę z lśniącą zbroją szybko poszła za przykładem
przyjaciółki. - Nie odwracaj się – syknęła do jedenastolatki, która zmarszczyła
brwi, ale usłuchała dziewczyny.
- Co się dzieje?
- Pan Alir Kuznets postanowił świętować wraz z
nowym dowódcą i resztą debilnych łowców – mruknęła niezadowolona Avril.
Wyszeptała kilka słów i wskoczyła na kolana Georgii, jako mała, czarno- biała
kotka.
- Może ja też zafunduje sobie taki kamuflaż –
Dalia uśmiechnęła się tajemniczo.
- Na nic by ci się to zdało. Ten kolo od razu
zaczaiłby, ze coś jest nie tak.
- Jest troszku czarodziejem, a wokół siebie ma
zgraje o wiele lepszych od siebie – dokończyła Georgia.
-NIE MÓWICE MI, ŻE ON TU IDZIE!! – Amber wydała
odgłos podobny do rzygającego człowieka.
-Kto znowu? Alir?! – Georgia została z uniesioną
brwią, gdy nowy dowódca podszedł do ich stolika i wziąwszy krzesło, dosiadł
się.
- Co tak piękne panie robią tutaj same? Nie nudzi
wam się, coo? – zagadnął uśmiechnięty od ucha do ucha mężczyzna.
- Bynajmniej, nasze towarzystwo jest nam
wystarczające – warknęła Dalia z nutką władczości w głosie. Georgia i Amber
wymieniły spojrzenia. Zdawały sobie sprawę, ze alkohol dał im trochę więcej
pewności siebie, co przy tej sytuacji mogło być zgubne. Młody mężczyzna
zachichotał i zawołał swoich kamratów do stolika dziewczyn. Ku ich nieszczęściu
podszedł tam także Alir Kuznets.
- Panowie, te piękne damy są bardzo samotne, może
je trochę rozweselimy?
Mężczyźni wybuchli śmiechem. Georgia tylko bawiła
się swoim kieliszkiem i starała się powściągnąć nerwy.
- Ooo ruda, lubię rude, jak ci na imię
dzieweczko? – spocona łapa jakiegoś opitego łowcy spadła na ramię Georgii.
Dziewczyna zrzuciła dłoń mężczyzny i odsunęła się nieznacznie od niego. Amber
zmarszczyła brwi widząc zataczającego się mężczyznę. W tej chwili miała wielką ochotę
zwrócić zjedzoną sarnę.
- Nie bądź taka skromniutka moja mała, ja tylko
chce zażyć trochę przyjemności – łowca objął Georgie ramieniem, chcąc dać jej
buziaka w policzek. Wśród śmiechów i pijackiego bełkotu łowców nikt nie
zauważył, jak dziewczyna wyciąga nóż i przykłada do brzucha swojemu
dręczycielowi.
- Jeszcze jeden ruch, a pożałujesz, że się w ogóle
urodziłeś – syknęła. Mężczyzna odsunął się chwiejnie i wzniósł ręce do góry.
-Ale ja nic nie robię! - wybełkotał i mało brakowało, a przewróciłby
się na swojego kompana.
Georgia spoglądała na niego z obrzydzeniem.
Szybko schowała nóź do pochwy, chodź nie wątpiła, że niektórzy zauważyli
zaistniałą sytuację. Gdy spojrzała na swoje przyjaciółki zdała sobie sprawę, ze
nie tylko do niej pijani łowcy się przystawiają. Amber gapiła się na Georgie, a
w ręku trzymała jabłko, którym miała ochotę rzucić w jeden z krzywych pysków
znienawidzonych kolesi. Dalia zaś siedziała opatulona swym płaszczem, a z oby
dwóch stron obejmowali ją kolejni łowcy. Ostatnią osoba, która SIEDZIAŁA przy
stoliku był nowy dowódca. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego stronę, aby móc
żałować tego do końca życia. Młody mężczyzna już znalazł się przy rudej dziewczynie
i mówił jej sprośne słówka.
- Lubię takie jak ty. Ostre i niebezpieczne jak…
nóż! Może się zabawimy. Jestem całkiem niezły w łóżku! – wołał na cały głos. – Pokaż,
co tutaj masz. Odsłoń swoje tajemnice! Panowie…!
Georgia spojrzała na siedzącą na kolanach Avril,
która posłała dziwne spojrzenie w stronę dowódcy. Dziewczyna wzięła do ręki butelkę wódki, która
okazała się – PUSTA! Już nie wiedziała, czy ona to wypiła, czy może jakimś
magicznym cudem butelka opróżniła się sama. Jakby z oddali słyszała śmiech i
ryk łowców, którzy powoli dopierali się do niej i jej towarzyszek.
- CISZA! – dziewczyny podskoczyły, gdy wielki,
pijacki ryk rozległ się nad ich stolikiem. Tym razem był to stary i żonaty Igen
Duri – Ta, która najbardziej nas podnieci swoim erotycznym tańcem, pójdzie do
łóżka z naszym nowiutkim dowódcą!
Łowca położył rękę na ramieniu nowego dowódca, a
wszyscy wybuchli śmiechem, po czym zaczęli wiwatować i zachęcać dziewczyny, aby
się rozebrały. Amber z niedowierzenia zgniotła swoje zielone jabłko, którym tak
bardzo pragnęła rzucić w któregoś z kolesi.
- Żadna nie chce?! No weźcie, panowie trzeba je
jakoś zachęcić! – ryczał Igen.
– Jak ci na imię dzieweczko? – Inny łowca zapytał
Dalię. Podpita młoda dziewczyna otwarła szeroko oczy.
- A… Alina – wyjąkała Dalia. Georgia i Amber
wymieniły spojrzenia i o mało nie parsknęły śmiechem.
- CISZA! Alino, może ty, jako pierwsza
zatańczysz? ALINA MA ZATAŃCZYĆ?!
- TAAK! – głośny ryk mężczyzn praktycznie
ogłuszył muzykę grajków, którzy sobie grali w kącie.
Igen i dwóch innych Łowców wzięło Dalię, próbując
ją postawić na stoliku. Nowy dowódca postanowił tez się do nich dołączyć i
zaczął macać dziewczynę, ta zaś czując jego natarczywe dłonie zaczęła się
szarpać. Amber i Georgia w jednej chwili zostały odciągnięte od stolika.
Zrobiło się nie małe zamieszanie. Georgia walnęła z pieści jednego z Łowców,
który od razu ją puścił. Amber ni stąd ni zowąd wrzuciła w jednego ze swoich
oprawców gruszką.
- Skąd ona
bierze te owoce?! – rozległ się głos Avril w głowie Georgii.
- Taka
amberowska magia – mruknęła Georgia.
Ruda przecisnęła się między łowców w stronę stolika. Płaszcz
Dalii pofrunął w stronę mężczyzn. Sama dziewczyna stała na stoliku z
rozczochranymi włosami koloru tęczy, a na jej sukience, również błyszczały
kolorowe wzory. Młody dowódca zaczął podwijać sukienkę Dalii, kiedy ta
niespodziewanie walnęła go butem w nos. Mężczyzna z grymasem bólu i
przekleństwami na ustach przewrócił się na podłogę. Georgia zamaszystym krokiem
znalazła się tuż przy nim i złapawszy go za kołnierz postawiła na nogi,
- Jeszcze raz ją tkniesz, a wykastruje Cię, a twoje
genitalia wyrzucę na pożarcie… smokom. – warknęła Georgia.
- Lepiej jej posłuchaj. W takich sprawach ona nie żartuje –
mruknęła niezadowolona Amber.
Mężczyzna spoglądał to na Georgie i Amber. Ze
złamanego nosa grubymi strumieniami ciekła mu krew brudząc mu zielono-brązową
tunikę łowców.
- Puszczaj mnie, dziwko! – krzyknął i odsunął się
od Georgii. Ta na pożegnanie jeszcze przywaliła mu z liścia.
- I w przeciwieństwie do waszych kobiet, ja nie
jestem dziwką – odparła. Odwróciła się w stronę Dalii, która ze swoim płaszczem
stała bezpiecznie obok Amber. Jej oczy ciskały piorunami w stronę mężczyzn. W całej
karczmie panowała głęboka cisza. Muzyka przestała grać. Wszystkie ocz były
skierowane w stronę dziewczyn i łowców. Jedni spoglądali na Georgię, inni na
tęczową Dalie, jeszcze inni na ponurą Amber. Wielu wstało od swoich stolików by
móc lepiej zobaczyć zaistniałą sytuację.
- Już nie jest wam tak wesoło?! – zapytała
szyderczym tonem Avril. Wskoczyła na stolik, przy którym kilka chwil temu
spokojnie siedziała i rozmawiała ze swoimi przyjaciółkami. Dla lepszego
wrażenia na powrót stała się irbisicą z czerwoną grzywą. Amber wyciągnąwszy
kolejną gruszkę rozejrzała się dookoła i przyjrzała się uważnie zgromadzonej
zgrai Łowców.
- Zapewne nie doświadczyli jeszcze magicznej mocy
gruszki – odpowiedziała słodko-mrocznym głosem.
Georgia spojrzała na nią dzikim wzrokiem.
Chwyciła ją na płaszcz i pociągnęła ją ku wyjściu. Dalia i Avril pobiegły za
nimi, chcąc jak najszybciej się wydostać z karczmy. Tłum się rozstępował, lecz
przed drzwiami stanęła im jedna osoba, której się najbardziej obawiały. W tej
chwili Georgia nie miała już jakiekolwiek chęci ani sił na utarczki z
kimkolwiek.
- Panie Kuznets, właśnie próbujemy wyjść, czy
mamy rozwalić tę cholerną karczmę, żebyście w końcu nas puścili?! – warknęła.
-Ale, czemu od razu rozwalać karczmę… - potężny
błysk i siła zatrzęsły fundamentami drewnianego budynku. Drzwi wyleciały w
powietrze, a z ościeżyn leciał czarno –zielony dym. Alir Kuznets leżał na wielu
odłamkach drewna, próbując dojść do siebie po uderzeniu czaru.
- Też nie trawie tego kolesia – mruknęła Amber i
jako pierwsza opuściła Smoczą Łuskę. Hinduska
nie zważając na krzyki wybiegających Łowców zamieniła się w smoczych i
odleciała w noc.
- AMBER, CZEKAJ! – zdało się słyszeć wołanie
Dalii.
Georgia, Tęczowy Serek oraz Avril pobiegły, co
sił w nogach w stronę lasu. Łowcy smoków byli zbyt pijani, aby pojąc, że to one
zamieniały się w smoki. Biegali w te i we w te niczym muchy nad zwłokami. Dziewczyny
pospiesznie oddaliły się od wioski zostawiając za sobą jej ledwo widoczne z
przestworzy światła ognisk i lamp.
Czarno-purpurowa smoczyca wraz z irbisim gryfem i
młodym tęczowym smokiem zrównały się z czerwoną smoczycą. Leciały w stronę
wysokich szczytów Smoczej Doliny, które w wielkim spokoju tonęły w księżycowej
poświacie. Minęły poszarpane szczyty powodując wzbicie się delikatnego, białego
puchu w powietrze. Szybując skierowały się w dół. Przeleciały nad górskimi
łąkami i lasami, aby wylądować na brzegu największego jeziora. Stając na ziemi
przetransformowały się w postać ludzką.
-Ecie pecie - mruknęła Georgia spoglądając na
spokojna tafle jeziora.
-Szyszką w lecie– dodała Avril.
-Konstantynopolitańczykowianeczka – rzekła Amber.
- Uciekła z pod stryczka– odparła Dalia.
-Hy?! Chciałaś uśmiercić
Konstantynopolitańczykowianeczkę?! – Amber zrobiła smutną minkę.
- Nie martw się – Georgia przytuliła się do
hinduski. – Przecież wiesz, że Dalia nie jest tak miła i gorąca jak ja. –
zamruczała.
- COO?! A fee! – Amber odepchnęła rudowłosą
przyjaciółkę i uciekła w stronę Dalii. Georgia wybuchła śmiechem. – Ty mnie
coraz bardziej przerażasz!
- Amber, a skąd wiesz, ze ja tez nie jestem taka
dzika jak Georgia? – zapytała Dalia.
- No, bo... masz jedenaście lat i jesteś tęczowym
ludkiem. A tęczowe ludki nie są zboczone. Dalia! Powiedz, że tęczowe ludki nie
są zboczone! – w głosie Amber zdało się słyszeć nutkę paniki.
- Możliwe – rzekła Dalia. Amber odetchnęła z
ulgą.
-Ale ona powiedziała możliwe, a nie my tęczowe
ludki nie jesteśmy zboczone – mądrze zauważyła Avril.
- My
tęczowe ludki nie jesteśmy zboczone, o czym my w ogóle rozmawiamy?! –
Georgia uniosła prawą brew.
- A ty Georgia powinnaś się cieszyć, przecież
lubisz tego typu tematy- rzekła słodko Amber.
-Możliwe, ale nota bene jedynym tęczowym ludkiem
wśród nas jest Dalia, a ona ma jedenaście lat.
- No właśnie wiem, dlatego się jej pytam czy nie
jest czasem zboczona. Przed wami to jakoś jeszcze ucieknę, ale Dalii już bym
nie przeżyła.
- Tsaa, już to widzę. Ty przed nami uciekasz?
Przecież ty też masz zboczone myśli Amber. A kto mówił Georgii żeby w końcu
poszła do wyra Luck’a? – wtrąciła się Avril. Amber zamurowało.
- Ale Luck to Luck, on jest inny.
- To urodzony zboczeniec, tak? – zapytała Dalia.
- Yyy noo..
- Mnie się nie pytaj, ja go znam tylko z
opowieści Amber. Co ona z nim robiła, nie chce się przyznać – wyparowała
Georgia.
- Czy ty próbujesz wrobić w kolejny romans? –
Amber spojrzała niebezpiecznie na Georgię.
- Kolejny, no Amber szalejesz. – zachichotała
Dalia i zaczęła cicho nucić.
- I ty tez przeciwko mnie! Bo pójdę poskarżyć
się...
- Wiewiórkom, wiemy – mruknęła Avril kładąc się
nad brzegiem jeziora.
- Nie! Bo flamingom, ha! – Amber rozłożyła swój
płaszcz na ziemi i usiadła na nim. Georgia i Dalia uczyniły to samo. Po
dłuższej chwili ciszy dziewczyny spojrzały w swoją stronę i wybuchły śmiechem.
- Bogowie co myśmy narobiły w tej karczmie –
westchnęła Avril.
- Znając Nivis bardzo się zdenerwuje. Wiecie jak
to ona – odparła Amber.
- Od kiedy biorę na poważnie Nivis? – Georgia
objęła rękami kolana.
- Od czasów Indii?
- Ten twój kraj jest dziki Amber. Ciekawe czy
gdybyśmy były w innym miejscu też byśmy się pokłóciły.
- Wielu twierdzi, że nas los już jest przesądzony
– stwierdziła Dalia.
- Ja w to nie wierze, no chyba, że jakiś bóg specjalnie
zrobił tak swoim poddanym. – prychnęła
rudowłosa.
- Ja myślę, że… w sumie nie wiem, co ja myślę.
Nigdy się nad takimi rzeczami nie zastanawiałam, chyba – Amber wyciągnęła
kolejnego orzecha.
- Skąd ty bierzesz te cholerne owoce?!- warknęła Avril.
- Taka amberowska magia!
- No mówiłam ci noo! – Georgia szturchnęła kotkę.
Irbisica przekręciła oczami i znowu zaczęła spoglądać w dal.
- Myślicie, że łowcy tu przyjdą po tym naszym
incydencie? – zapytała zaniepokojona Dalia.
- Łowcy nie potrzebują specjalnego zaproszenia,
aby tu przyjść – stwierdziła Georgia
- Oni przyłażą sami tu jak komary do krwi.
Amber uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółek.
- A nie jak pasterze do Betlejem? – zawołała
Avril.
- Amber chyba przypomniał się pewien młody
mężczyzna o rudych włosach i zielonych oczach. A jego imię brzmiało T-h-o-…aaał
Georgia oberwała amberowskim jabłkiem.
- Dobrze ci tak!
- Amber i tak wiemy, o kogo chodzi. Byłam tu
jeszcze nim stado upadło. Zresztą Georgia trochę wypaplała, kiedy ty zdrowiałaś
– powiedziała Dalia.
- No wiesz ty, co, menda z ciebie. Teraz będziesz
wszystkim rozpowiadać jakieś kolejne nieprawdziwe rzeczy o mnie i jakimś
kolesiu? – Amber już szykowała się do rzucenia kolejnym jabłkiem. Georgia
widząc to z szerokim uśmiechem na twarzy wzniosła ręce do góry w geście
poddania.
- Dobra, niech ci będzie. Nic już nie będę mówić
na ten temat. Ale i tak tylko Dalia wie, o kogo chodzi.
- A i wkrótce Nivis też – dodała Avril.
- Dobra kończmy te nudne wywody o życiu. Chce coś
zrobić…
- Idź do Luck’a – wtrąciła się w połowie zdania
Amber.
- Czy ten Luck był w ogóle przystojny? - zapytała Dalia.
- Nie wiem, zapewnie nie, skoro Amber próbuje
mnie z nim zeswatać. Wracając do nudzenia się. Zróbmy coś… dziwnego!
- Już się boję – Amber wstała i chwyciwszy
płaszcz nieznacznie się oddaliła.
- Może stwórzmy jakiś wulkan! – zaproponowała
uradowana Dalia.
- W środku Smoczej? Nie będzie trochę za gorąco?
Może jakieś inne propozycje – stwierdziła Avril również wstając.
- No to może… pójdźmy odwiedzić Luck’a!
- Żeby zeswatać go z Amber? Bardzo chętnie! –
Georgia założyła płaszcz i ruszyła w stronę hinduski.
- O nie, nie, nie. Nic mi nie zrobicie! Ludu
pomocy! – zawołała Amber. Widząc zbliżające się dziewczyny, które chciały ją
złapać, zaczęła uciekać.
Przez całą
noc Georgia, Amber, Dalia i Avril goniły się nad brzegiem jeziora. Śmiały się,
rozmawiały, wspominały chorą sytuację w karczmie, aż nastał świt. Wtedy
zmęczone zamieniwszy się w smoki, a Avril gryfa ruszyły w stronę swoich jaskiń,
aby odpocząć i porozmyślać nad minioną, całkiem ciekawą nocą.
Koniec
3 komentarze :
*mile widziany komentarz* Fajno to! XD
Proponujemy sojusz :)
[internetowy-spis.blogspot.com]
"Zapewne nie doświadczyli jeszcze magicznej mocy gruszki"
Kocham ten tekst. To jest najbardziej amberowskie zdanie jakie kiedykolwiek udało mi się wymyślić &)
Prześlij komentarz